Percy podszedł do płaczącej Nancy. Nie wiedział zbytnio
co robić. Bał się (KTO BY SIĘ NIE BAŁ), ale martwił się o towarzyszkę.
Po chwili ukucnął
koło dziewczyny.
-Mogłabyś mi to wyjaśnić?- zapytał najłagodniejszym tonem
jak umiał.
-Bo ja byłam szpiegiem Uranosa. Ty nie zrozumiesz. Ja
zawsze byłam sama. Najpierw matka chora psychicznie, zabrali jej mnie. Potem
sierociniec. Siostry zakonne maltretowały mnie psychicznie i fizycznie, za moje
zdolności. Uciekłam i błąkałam się po całych stanach. Aż w końcu zaczął
przemawiać do mnie on. Obiecał, że wskrzesi Luka. Ja jestem jego siostrą,
rodzoną. Ja nie chciałam was zabić. On mi kazał. Poznałam was i po prostu nie
mogła. Dziś przemawiał do mnie przez cztery godziny ja .. ja- zaczęła jeszcze
bardziej płakać i drżeć- Możesz mnie właściwie zabić. Nie jestem wam potrzebna.
Jestem tylko ciężarem.
Percy patrzył się
na zagubioną dziewczynę. Naprawdę była podobna do Luka. Nie czuł do niej żalu.
Każdy by zwariował, gdyby przeżył to co ona. Wstał i wziął ją na ręce, po czym
zaniósł do łóżka, gdzie Nico smacznie spał. Następnie sam położył się koło
niej.
-Masz nas. Nie
bój się niczego.
***
-Eee… Percy? Co
Nancy robi w naszym łóż..- urwał i cały się zaczerwienił.
Syn boga mórz westchnął i zaczął opowiadać o zdarzeniach.
Powiedział wszystko. Nico wyglądał na bardzo zaszokowanego. Lecz w jego
brązowych oczach nie było widać ani grama gniewu.
-Nancy…- powiedział po czym ujął jej rękę- Stało się ale
najważniejsze, że do niczego nie doszło. Każdy popełnia błędy. Ty już swój
naprawiłaś.
Córka Hermesa
popatrzyła na chłopców i się uśmiechnęła.
-Dziękuję. Naprawdę dziękuję. Nareszcie mam kogoś kto
jest przy mnie… Co wy na to by pójść na plażę?
Percy cały się
rozpromienił. Po Chwili popatrzył na Nica i dodał:
-Nauczę cię pływać.
-Nie-odpowiedział przestraszony Nico.
-Tak- wyszczerzył się.
Po chwili wszyscy
znajdowali się na plaży. Nancy opalała się na słońcu, Nico chował się w cieniu
parasola, a Percy robił zamek z piasku… Jednak zamek zmiotła fala przypływu.
-Nie!- krzyknął zrozpaczony Percy.- Mój piękny zamuś
zniszczony!
Nico tylko popatrzył na Percy’ ego. Zawsze gdy na niego
zerkał robił się szczęśliwy.
Chwile później
Percy podszedł do Nica(ja już nie wiem jak się to odmienia ;__;) i uśmiechnął
się. Nico zamarł bez ruchu, wiedział co to oznacza.
-Percy… Proszę…- poprosił.
-Nie ma mowy.
Po czym syn
Posejdona przerzucił sobie towarzysza przez bark. Nico przez chwile wierzgał
nogami ale po chwili przestał, ponieważ uchwyt Percy’ ego był zbyt silny.
Zaczął lekko piszczeć gdy zbliżyli się do wody. Czarne kosmyki lekko dotykały
wody.
-Percy! Odstaw mnie na ziemię! A właściwie to na dno!
Błagam! -wrzeszczał.
-Jak sobie życzysz- odparł morskooki po czym wrzucił go
do wody.
Nie byli na
głębokiej wodzie, ponieważ woda sięgała Pery’ emu do bioder. Mimo wszystko gdy
Nico wpadł, woda nalała mu się do ust. Wynurzył się i zaczął kaszleć.
Przyjaciel podbiegł do niego, po czym złapał, by ten znowu się nie zanurzył.
-Nico! Nic ci nie jest?- zapytał Percy.
Syn Hadesa
popatrzył wielkimi, czekoladowymi oczami na Percy’ ego i pomyślał-„ O kurde…”.
Zielonookiemu błyszczały piękne oczy, włosy niesfornie opadały mu na czoło i
jeszcze to umięśnione ciało… Nico mimowolnie się zarumienił. On mógł jedynie poważyć
o wysportowanej sylwetce, ale wiedział co musi zrobić.
-Pytasz czy nic
mi nie jest? Może jedynie to, że cholernie mi się podobasz-powiedział po czym
pocałował towarzysza.
I tak trwali
przez minutę… Może trosze dłużej. Po chwili Nico chciał się odsunąć ale Percy
mu nie pozwolił.
-Nie. Jeszcze.
No i tak jeszcze trochę stali.
Wieczorem, gdy
już się zbierali do hotelu rozbłysło światło. Nagle z wody wyłoniła się
ogromna, męska postać. Uranos…
-Myślałaś, że bez ich krwi nie powstanę? -zaśmiał się
potwornym głosem- Był jeszcze Jason i Hazel. Mam dobrych ludzi, którzy nie są
tak bezużyteczni jak ty!!
Po czym wyrzucił
na brzeg ledwo żyjącą Hazel i Jason’ a. Oboje byli strasznie bladzi, a z
brzucha wypływała im krew. Po chwili pasek przybrał barwę ciemnej czerwieni.
-Ja go spróbuję trochę powstrzymać-Powiedziała Nancy
płacząc.-Musicie mi podać ręce, będę miała więcej energii.
Tak też zrobili.
Nancy wypowiadała różne obelgi, słowa… Ale miało to słaby wpływ na Uranosa. Już
był zdolny zmieść całą ziemię.
-Dłużej nie dam rady- szepnęła.
Nagle zaczął wiać
wiatr. Percy ledwo podszedł do swojego przyjaciela, no dobra chłopaka. Złapał
jedną ręką policzek Nica.
-Wiesz, że cię kocham?!-krzyknął, przedzierając się przez
silny wiatr.
-Wiem!
A następnie
zatopili się w pocałunku, który trwał do końca świata. Potem nie było już nic.
Na koniec chciałabym wam podziękować. Jesteście tak wspaniali! Wszyscy mnie wspieraliście! I przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale już jestem! Drugiego Percico nie będzie... Może kiedyś. Planuję założyć bloga z moimi własnymi opowiadaniami. Jeśli dam radę, to was poinformuję! I wiecie co? UWIELBIAM WAS. DZIĘKUJĘ ;*