Percico
poniedziałek, 27 lipca 2015
chamska reklama xD
Założyłam bloga z moimi opowiadaniami. Jeśli komuś się spodobało może kliknąć tutaj.
środa, 3 czerwca 2015
Zakończenie!!! Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba...
Percy podszedł do płaczącej Nancy. Nie wiedział zbytnio
co robić. Bał się (KTO BY SIĘ NIE BAŁ), ale martwił się o towarzyszkę.
Po chwili ukucnął
koło dziewczyny.
-Mogłabyś mi to wyjaśnić?- zapytał najłagodniejszym tonem
jak umiał.
-Bo ja byłam szpiegiem Uranosa. Ty nie zrozumiesz. Ja
zawsze byłam sama. Najpierw matka chora psychicznie, zabrali jej mnie. Potem
sierociniec. Siostry zakonne maltretowały mnie psychicznie i fizycznie, za moje
zdolności. Uciekłam i błąkałam się po całych stanach. Aż w końcu zaczął
przemawiać do mnie on. Obiecał, że wskrzesi Luka. Ja jestem jego siostrą,
rodzoną. Ja nie chciałam was zabić. On mi kazał. Poznałam was i po prostu nie
mogła. Dziś przemawiał do mnie przez cztery godziny ja .. ja- zaczęła jeszcze
bardziej płakać i drżeć- Możesz mnie właściwie zabić. Nie jestem wam potrzebna.
Jestem tylko ciężarem.
Percy patrzył się
na zagubioną dziewczynę. Naprawdę była podobna do Luka. Nie czuł do niej żalu.
Każdy by zwariował, gdyby przeżył to co ona. Wstał i wziął ją na ręce, po czym
zaniósł do łóżka, gdzie Nico smacznie spał. Następnie sam położył się koło
niej.
-Masz nas. Nie
bój się niczego.
***
-Eee… Percy? Co
Nancy robi w naszym łóż..- urwał i cały się zaczerwienił.
Syn boga mórz westchnął i zaczął opowiadać o zdarzeniach.
Powiedział wszystko. Nico wyglądał na bardzo zaszokowanego. Lecz w jego
brązowych oczach nie było widać ani grama gniewu.
-Nancy…- powiedział po czym ujął jej rękę- Stało się ale
najważniejsze, że do niczego nie doszło. Każdy popełnia błędy. Ty już swój
naprawiłaś.
Córka Hermesa
popatrzyła na chłopców i się uśmiechnęła.
-Dziękuję. Naprawdę dziękuję. Nareszcie mam kogoś kto
jest przy mnie… Co wy na to by pójść na plażę?
Percy cały się
rozpromienił. Po Chwili popatrzył na Nica i dodał:
-Nauczę cię pływać.
-Nie-odpowiedział przestraszony Nico.
-Tak- wyszczerzył się.
Po chwili wszyscy
znajdowali się na plaży. Nancy opalała się na słońcu, Nico chował się w cieniu
parasola, a Percy robił zamek z piasku… Jednak zamek zmiotła fala przypływu.
-Nie!- krzyknął zrozpaczony Percy.- Mój piękny zamuś
zniszczony!
Nico tylko popatrzył na Percy’ ego. Zawsze gdy na niego
zerkał robił się szczęśliwy.
Chwile później
Percy podszedł do Nica(ja już nie wiem jak się to odmienia ;__;) i uśmiechnął
się. Nico zamarł bez ruchu, wiedział co to oznacza.
-Percy… Proszę…- poprosił.
-Nie ma mowy.
Po czym syn
Posejdona przerzucił sobie towarzysza przez bark. Nico przez chwile wierzgał
nogami ale po chwili przestał, ponieważ uchwyt Percy’ ego był zbyt silny.
Zaczął lekko piszczeć gdy zbliżyli się do wody. Czarne kosmyki lekko dotykały
wody.
-Percy! Odstaw mnie na ziemię! A właściwie to na dno!
Błagam! -wrzeszczał.
-Jak sobie życzysz- odparł morskooki po czym wrzucił go
do wody.
Nie byli na
głębokiej wodzie, ponieważ woda sięgała Pery’ emu do bioder. Mimo wszystko gdy
Nico wpadł, woda nalała mu się do ust. Wynurzył się i zaczął kaszleć.
Przyjaciel podbiegł do niego, po czym złapał, by ten znowu się nie zanurzył.
-Nico! Nic ci nie jest?- zapytał Percy.
Syn Hadesa
popatrzył wielkimi, czekoladowymi oczami na Percy’ ego i pomyślał-„ O kurde…”.
Zielonookiemu błyszczały piękne oczy, włosy niesfornie opadały mu na czoło i
jeszcze to umięśnione ciało… Nico mimowolnie się zarumienił. On mógł jedynie poważyć
o wysportowanej sylwetce, ale wiedział co musi zrobić.
-Pytasz czy nic
mi nie jest? Może jedynie to, że cholernie mi się podobasz-powiedział po czym
pocałował towarzysza.
I tak trwali
przez minutę… Może trosze dłużej. Po chwili Nico chciał się odsunąć ale Percy
mu nie pozwolił.
-Nie. Jeszcze.
No i tak jeszcze trochę stali.
Wieczorem, gdy
już się zbierali do hotelu rozbłysło światło. Nagle z wody wyłoniła się
ogromna, męska postać. Uranos…
-Myślałaś, że bez ich krwi nie powstanę? -zaśmiał się
potwornym głosem- Był jeszcze Jason i Hazel. Mam dobrych ludzi, którzy nie są
tak bezużyteczni jak ty!!
Po czym wyrzucił
na brzeg ledwo żyjącą Hazel i Jason’ a. Oboje byli strasznie bladzi, a z
brzucha wypływała im krew. Po chwili pasek przybrał barwę ciemnej czerwieni.
-Ja go spróbuję trochę powstrzymać-Powiedziała Nancy
płacząc.-Musicie mi podać ręce, będę miała więcej energii.
Tak też zrobili.
Nancy wypowiadała różne obelgi, słowa… Ale miało to słaby wpływ na Uranosa. Już
był zdolny zmieść całą ziemię.
-Dłużej nie dam rady- szepnęła.
Nagle zaczął wiać
wiatr. Percy ledwo podszedł do swojego przyjaciela, no dobra chłopaka. Złapał
jedną ręką policzek Nica.
-Wiesz, że cię kocham?!-krzyknął, przedzierając się przez
silny wiatr.
-Wiem!
A następnie
zatopili się w pocałunku, który trwał do końca świata. Potem nie było już nic.
Na koniec chciałabym wam podziękować. Jesteście tak wspaniali! Wszyscy mnie wspieraliście! I przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale już jestem! Drugiego Percico nie będzie... Może kiedyś. Planuję założyć bloga z moimi własnymi opowiadaniami. Jeśli dam radę, to was poinformuję! I wiecie co? UWIELBIAM WAS. DZIĘKUJĘ ;*
środa, 20 maja 2015
Ehhhh... Nie, to nie rozdział...
Nie wiem, kiedy będzie następny rozdział.... Nie mam weny... Dużo nauki... I mało motywacji....
Przepraszam
Przepraszam
czwartek, 30 kwietnia 2015
Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba... Rozdział 8
Tutaj ja chciałam dodać, że męczyłam się bardzo z tym rozdziałem i może on być nieco gorszy od innych. No ale mam nadzieję, że się spodoba !!!
8.
Nancy wracała o
piątej do domku. Było by dziwnie, gdyby znikła tuż przed misją. Dziewczynę
tłukło sumienie. Jak mogła wykorzystać swoją moc na Nico? Nie był naprawdę
szczęśliwy… było to tylko złudzenie. Najgorsze było to, że litowała się nad
chłopakiem, którego musiała zabić.
Była szpiegiem
Uranosa. Jej plan był okrutny… Musiała zyskać zaufanie dwóch potężnych herosów
i ich zabić-tylko krew dwóch potężnych półbogów mogła uzdrowić Uranosa w
pełnie. Zresztą i tak się obudzi i prędzej czy później zabije wszystkich.
Wiedziała, że tylko tak osiągnie zamierzony
cel. Było jej przykro ale musiała odzyskać brata. Jej prawdziwe nazwisko nie
zostało jeszcze ujawnione… Jej autentyczne nazwisko brzmiało- Castellan.
Cała trójka stanęła
na zbiórce przed Chejronem. Uranos znajdował się w oceanie Atlantyckim przy
Fuertawenturze, jednaj z Wysp Karaibskich. Chejron nie owijał w bawełnę.
Powiedział, że nie ma pojęcia jak pokonać Uranosa i wspomniał też, że
najprawdopodobniej to koniec istniejącego świata. Mimo wszystko życzył nam
szczęścia.
-No to co ruszamy-powiedział Percy z fałszywym uśmiechem.
(nie będę opisywać szczegółów wyprawy… Kto by chciał tego
słuchać? To jest Percico! ~Dopisek od autorki)
Nie mieli zbyt
dużo czasu. Uranos miał powstać za niecały tydzień, a oni… Byli dość daleko. Postanowili
polecieć samolotem. Zeus raczej nie
będzie na Percy’ ego zły, że stara mu się uratować dupę. Gdy przybyli na
najbliższe lotnisko i przeszli przez odprawę usiedli i czekali na samolot.
-Ja pójdę kupić
nam coś do jedzenia-zaproponował Nico.
Nie miał ochoty siedzieć razem z Percy’ m. Po chwili już
znikł w tłumie osób czekających na loty. Percy się zamyślił się. Nie wiedział
dlaczego Nico go unika. Prędzej czy później i tak będą musieli ze sobą
porozmawiać.
-Musisz poczekać-powiedziała Nancy. Czy ona umiała czytać
w myślach?- Musi się trochę oswoić. On cię naprawdę kocha.
Po chwili
spojrzałem na nią. Uśmiechała się promiennym uśmiechem, ale w jej oczach nie
było widać radości. Bardzo mu kogoś przypominała… ale nie mógł skojarzyć do
kogo tak była podobna. Mimo wszystko był jej bardzo wdzięczny.
-Dziękuję ci-powiedział- Dziękuje, że przy nim byłaś.
-Drobnostka-odparła.
Po chwili
przybiegł do nich zdyszany Nico.
-Samolot… -wziął oddech- Za trzy minuty odlatuję. Pomyliliśmy
wejścia.
Nancy i Percy
zerwali się na równe nogi i pognali ku wejściu.
Gnali przez całe lotnisko ale w końcu zdążyli. Popatrzyli na bilety i
szukali miejsc.
-Rząd siódmy… miejsce 36, 37, 39…-przeczytał Nico.
-Zajmuję to przy oknie- powiedziała szybko Nancy.-A Percy
chyba to jak najdalej od okna…
Percy ochoczo
przytaknął. Po chwili już siedzieli na miejscach. Samolot dziwnie śmierdział, a
wokoło wrzeszczały małe dzieci. Tak to jest, gdy się bierze najtańsze bilety.
Po chwili samolot
ruszył, a Percy zrobił się blado-zielony. Nancy i Nico podali mu papierowy
worek, a on od razu wypełnił go substancjami różnej maści. Jednak po dwudziestu
minutach zaczął czytać komiks, a Nancy zasnęła.
-Już okej?- zapytał Nico.
Gdy Percy
usłyszał jego głos wzdrygnął się , po czym wyszczerzył zęby. „Czy ja naprawdę
go tak ignorowałem?”- zapytał syn Hadesa sam siebie.
-Tak okej, dziękuje-odparł zielonooki.
Nico zerknął na
komiks Percy’ ego. To była … manga. Nie spodziewał by się po nim, że lubi tego
typu rzeczy. Syn Hadesa uwielbiał anime i mangę!
-Czy to jest nowy
tom Ataku Tytanów? -zapytał podekscytowany.-Uwielbiam tą serię! Jaką postać
najbardziej lubisz.
-Hm trudne pytanie- zaśmiał się Percy- Chyba… sam nie
wiem… Wszystkich lubię!!!
-Ja najbardziej lubię Levi’ ego-odparł Nico- A
najbardziej to, że jest takim pedantem.
-Musimy tu posprzątać- zacytował Percy przedrzeźniając
postać.
I tak do końca
lotu rozmawiali o wszystkim.
Gdy wylądowali na
jednej z wysp kanaryjskich i udali się do motelu, rozpoczęła się pierwsza
kłótnia.
-Mamy dwa pokoje –dwuosobowy z łóżkiem małżeńskim i
jednoosobowy- powiedziała Nancy- Ja nie zamierzam spać z którymś z was!
-A podobno traktujesz mnie jak brata!- odparł zirytowany Nico.
Wiedział, że
Nancy robi to specjalnie.
-Spać w jednym łóżku mogę! -zdenerwowała się-Ale
przebierać się i korzystać z jednej łazienki razem z tobą nie zniosę.
Nancy i Nico wpatrywali
się w siebie z wściekłością. Dziewczyna lekko unosiła jeden kącik ust. Na szczęście
konflikt pomógł rozwiązać Percy.
-Przestańcie już. Nancy ma rację, co jak co ale prywatności
jako dziewczyna potrzebuje
-No dobra- westchnął Nico.
Następnie udali
się do pokojów i zaczęli się rozpakowywać. Sorry Uranos był w wodzie przy
najbliższej plaży, komu by się nie chciało zrobić urlopu przed końcem świata?
Percy i Nico
układali swoje rzeczy w szafkach. Syn Hadesa wziął o wiele mniej rzeczy, więc
zaczął pomagać przyjacielowi w rozpakowywaniu. Uznał, że nie ma sensu już
dłużej chować się w cieniu. Mimo to jego serce jakby pękało…
-Przepraszam-szepnął zielonooki.- Dziękuję…
Nico stanął jak
wryty.
-Za-za co?- wydukał.
-Za to, że wyrządziłem ci tyle szkody… A ty? Ty przy mnie
cały czas byłeś podczas tej cholernej śpiączki. Chciałem się poddać, ulec tej
ciemności, ale… nie pozwoliłeś mi tego zrobić. Dziękuję, po prostu dziękuję.
Nico patrzył w
oczy Percy’ ego. Lekko się błyszczały i były zaczerwienione. Chciał otrzeć te
łzy, chciał… Chciał by był po prostu szczęśliwy… Ale Percy nie był, bo jego
przyjaciel nie chciał już żyć…
-Ja nie chce widzieć jak cierpisz.- powiedział syn Posejdona
i przyłożył dłoń do policzka przyjaciela.
-To zamknij oczy- wyszeptał
Nagle do pokoju
wpadła Nancy. Widząc całą sytuację oblała się rumieńcem i spuściła wzrok.
-To ja już…
-Nie-powiedział Nico- Co chciałaś?
- Idziemy na plaże?-zapytała uśmiechając się.
Po paru godzinnej
zabawie Percy poszedł spać. Nie wiedział, że dopiero teraz zaczął go dręczyć
prawdziwe koszmary.
Znalazł się w
małym, szarym pokoju. Było w nim tylko łóżko, biurko, krzesło i mały brudny
miś. W rogu na podłodze siedziała dziewczyna. Miała dziesięć lub jedenaście
lat. Ubrana była w długą białą koszulę, a siedziała w kałuży… krwi.
Po nadgarstkach płynęły
strużki krwi. Na jej koszuli było pełno krwi. W jej rączce na żyletce było
pełno krwi. A z jej ozu płynęły łzy.
-Kap, kap … krew już leci, a na ziemi zostaną tylko
śmieci…- łkała śpiewając przerażającą piosenkę.- Kap, kap… więcej krwi… wieczny
sen zawita mi…
Nagle dziewczynka
podniosła głowę. Dopiero teraz ujrzał jej twarz… Wyglądała identycznie jak …
Nancy.
Chwilę później
Percy obudził się zalany potem. Usiadł na łóżku i zobaczył… Nancy… Siedziała na
fotelu koło okna, a w ręku trzymała nóż.
-Nie!!! Nie zrobię tego!!!-wrzeszczała.
Chwilę później
wyrzuciła broń przez okno. Usiadła i schowała twarz w dłoniach.
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Po prostu... DZIĘKUJĘ!!! ^^
Jestem bardzo szczęśliwa. Nie sądziłam, że tylu osobom się spodoba!!! Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie!!! Jestem chora, więc... będzie SUPER MEGA DUŻO rozdziałów.
:* UWIELBIAM WAS
:* UWIELBIAM WAS
Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba... Rozdział 7
7.
Nico pakował się
w niewielki plecak. Właściwie… wrzucał rzeczy z ogromną siłą do plecaka. Wyładowywał
się. Sam z Percy’ m na misji… To się źle skończy. No dobra była jeszcze Nancy.
Ona była trochę inna… Pełna kontrastu. Słodka i ostra zarazem. Odważna, krucha,
wrażliwa, złośliwa, przyjazna, miła, altruistyczna, błyskotliwa, inteligentna,
bystra, troszkę tępa, pełna wdzięku, niezdarna… STOP. Dużo było by można
wymieniać. Była INNA. Zupełnie jak Nico, tylko, że ją każdy lubił. Kurwa…
ładna, fajna i utalentowana psotnica od Hermesa… Gdyby interesował się kimś
poza Percy’ m była by to ona. Ale jednak było inaczej… Kiedy bóg rozdawał
poczucie humoru on stał w kolejce po homoseksualizm. Cóż takie życie.
Gdy właśnie
przebierał się w piżamę do jego domku wszedł Will. Syn Apolla zastał go w
samych bokserkach.
-Will… -zagrzmiał Nico.
Ale jego kolega tylko się uśmiechnął i nałożył palec na
buzie, tak jak to robią małe dzieci.
-Ciii… Chcesz bym miał przechlapane?
-Stary wyjdź… Chce się przebrać-powiedział Nico.
-A może ja nie chce-odparł Will niebezpiecznie blisko
podszedł do towarzysza.- Czy ja naprawdę jestem gorszy pod każdym względem od
Percy’ ego?
Następnie powoli
zaczynał zbliżać usta do ust Nica. Oczy syna Hadesa były pełne przerażenia…. Obrzydzenia.
Odepchnął go tylko i powiedział z szyderczym uśmiechem:
-Sorki wolę brunetów
Po chwili jednak spostrzegł się, że Will… płacze. Chyba
za ostro go odrzucił. Przecież on rozumiał co on czuł… nieodwzajemniona miłość…
najlepsza droga do czystej nienawiści.
-Słuchaj Will… Przepraszam, jesteś super ale no wiesz o
co chodzi. Znajdziesz sobie kogoś. Może nie jutro, może nie za miesiąc, ani
nawet nie za rok, ale przyrzekam… znajdziesz-powiedział łagodnym tonem.
Spojrzał po
chwili na Will’ a. Blondyn patrzył się w podłogę i tylko potaknął, po czym
wyszedł, zostawiając Nica samego.
Nica obudziło
pukanie do drzwi. Spojrzał na budzik… CO?! Jest trzecia do cholery. Mimo
wszystko jednak wstał i otworzył drzwi. Przed jego oczami ukazała się Nancy.
-Nie przeszkadzam?
-Nie, poza tym, że budzisz mnie w środku nocy to nie-
Zaśmiał się. Tylko ona umiała mu pokazać co to jest szczęście.
-Przepraszam ale mam potworne koszmary i… -zatrzymała się
by spojrzeć na reakcję Nica-Boję się.
Jezu ale ona była
biedna. Nie dość, że sama pokonała grupkę potworów, przydźwigała do obozu satyra,
w dniu uznania przez ojca powiedzieli jej, że rusza na misję bez powrotu, to do
tego nie miała się komu wyżalić. No niby był on… syn Hadesa, do tego
aspołeczny, którego wszyscy się boją, prócz niej.
-Dobra choć-powiedział ze szczerym uśmiechem.
Podeszli do łóżka… Ta… Nico miał jedno łóżko.
-Przyniosę sobie…
-Traktuję cię jak brata… Nie musisz.
W tym momencie go
zatkało. Ktoś kogo niedawno poznał, zaakceptował go, nie wytykał palcami
rozumiał… Poczuł się przez chwilę jakby była jego prawdziwą siostrą, taką Biancą.
Po jego policzkach spływały łzy… był po prostu szczęśliwy…
Nie obchodzili go obozowicze kipiący z niego.
-Nico -powiedziała wystraszona-Coś nie AK… przeprasza…
-NIE-powiedział po czym ją przytulił-Wszystko jest okej.
Następnie nastała
głucha cisza.
-Jednak różnicę się przyciągają- zaśmiała się.
-Mamy coś ze sobą wspólnego- powiedział, a ona
odpowiedziała pytającym wzorkiem.
-Interesują nas mężczyźni.
Następnie
wybuchła salwa śmiechu. Niestety, oboje wiedzieli, że niedługo się to skończy.
Wiem, że większości się o nie spodoba. Szczęśliwy Nico(MOJA WIZJA TWÓRCZA).... co za idiotyzm XD ale pocieszę te osoby i powiem, że trochę minie zanim Nico poczuje radość.
piątek, 24 kwietnia 2015
Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba... Rozdział 6
6.
Po policzku syna
Posejdona spływała… łza. Prawdziwa łza, nic innego. To oznaczało, że Percy żył!
Słyszał, czuł… Nico w duchu skakał ze szczęścia.
-Za chwilę się obudzi-powiedział Will, ale nie widać było
po nim szczęścia.
Wszyscy czekali w
milczeniu. Minęło może dziesięć minut, gdy nagle Percy otworzył swoje idealne,
piękne oczy. Zaczął się krztusić rurką, która tkwiła w jego gardle. Nico
odłączył urządzenie drżącymi rękoma. Po chwili spojrzał na Percy’ ego. Jego
skóra nie była już blada, skóra pod oczami nie była podkrążona, a na ustach
widniał ten diabelnie słodki uśmiech.
-Mówiłem, że
wszystko będzie dobrze-powiedział.
Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ na Percy’ ego rzuciła
się Annabeth.
-Oh! Percy! Jak dobrze, że znowu możemy być razem!
Wtedy morskooki
zrobił coś czego nikt się nie spodziewał. Właściwie nic nie zrobił,
jedynie powiedział:
-Weź te łapska-warknął.
Annabeth szybko wstała. Wyraźnie była zdziwiona faktem,
że Percy ją odtrąca-przy połowie obozu.
-Nico? Powiedziałeś mu? Naprawdę powiedziałeś o
wszystkim? -powiedziała udając ofiarę-Na bogów Percy on chciał cię zgwałcić!-
krzyknęła z akcentem na ostatnie słowo.
W pomieszczeniu
rozległy się szepty, pomruki… a nawet śmiechy. Wiedział, że Annabeth zrobiła to
specjalnie. Nie była głupia-jak na córkę Ateny przystało. Wiedziała, że Percy
sobie wszystko przypomniał. Jego reakcja nie byłaby aż tak wybuchowa gdyby
dowiedział się tego od kogoś.
Dziewczyna, która
zdradziła chłopaka nie będzie traktowana jak śmiecia w obozie, gej nawet nie
będzie zasługiwał na miano zgniłych brokuł.
Percy po chwili
wstał. Chciałem poprosić go by jednak usiadł ale popatrzył na mnie znacząco.
-On się przyznał! A ty?! A TY co?! Udajesz ofiarę, a tak
naprawdę to twoja wina! Nico działał na żywiole, pod wpływem duszących
emocji!!! A ty? TY mnie po prostu zdradziłaś z pierwszym lepszym gościem!- wrzeszczał-Ja
cię kochałem. Byłaś dla mnie WSZYSTKIM! Ale ja chyba dla ciebie tylko zabawką!
Po przemówieniu
Percy usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach.
-Wyjdźcie stąd. Wszyscy.
Pośpiesznie wykonywaliśmy rozkaz syna Posejdona. Jednak
wyszedłem jako ostatni. Tak mi go było żal. Chciałem go przytulić i otrzeć jego
łzy… ale on… był zbyt idealny bym mógł na niego zasłużyć.
Gdy wyszedłem z
jego domku od razu rozpoczęło się piekło.
-Hej! Pedałku!-roześmiał się ktoś.
-Oj dostałeś kosza od największego przystojniaka w
obozie.
-Jakoś mi ciebie nie szkoda. Nienawidzę gejów.
Nico szedł z
głową uniesioną jak najwyżej. Jak najdumniej, jak najwolniej. Gdy doszedł do
swojego domku i zerwał wszystkie montaże zdjęciowe przedstawiające jego w
ośmieszających sytuacjach, osunął się na kolana. Z oczu popłynęła mu łza, potem
całe rzeki łez. Ostatnio bardzo często płakał. Jego ojciec miał rację. Rzadko
jego dzieci są szczęśliwe, chyba nawet żadne nie było.
Percy usiadł przy
obozowym ognisku koło Jason’ a i Leo. Dziś miał zapaś werdykt o wyprawie na
misję. W obozie nie panowały dobre nastroję. Gaje się dało uśpić, Uranosa nie.
Wszyscy wiedzieli, że to najprawdopodobniej koniec życia na ziemi.
Wszyscy
wiedzieli, że na wyprawę pojedzie on i Nico… Nico… Jak mu żal było tego gościa…
Nie dość, że zawsze był odludkiem, to teraz cały obóz się z niego śmiał. Ale on
był wprost… niesamowity! Chodził cały
czas z dumnym wyrazem twarzy i uniesioną głową.
Jedyną zagadką
był ktoś od Hermesa. Nie miał pojęcia kto to może być.
Po chwili
spostrzegł kogoś niskiego i chudego… Nico. Przyjaciel gdy tylko go zobaczył,
zarumienił się i usiadł przy dziewczynie, która go tak wspierała. Był jej
bardzo wdzięczny. Nico nie chciał z nim rozmawiać, więc jedyną osobą która go
nie unikała i nie wyzywał. Nawet wszyscy przyjaciele się od niego odwrócili.
-Ale niezłe
bajoro-powiedział Leo-No wiesz z Niciem.
-Co nie- zawtórował Jason.
Percy’ ego
zdziwiło to, że on też się z niego nabija. On jako pierwszy dowiedział się o
wszystkim co przeżywał Nico.
-A co? Ty już nie współczujesz przyjacielowi? -zapytał
zirytowany.
-Stary… On chciał cię zgwałcić…
W tym momencie
dyskusję przewał Chejron. I rozpoczął omawianie misji. Nikt się nie spierał w
stosunku do uczestnictwa dwójki herosów z wielkiej trójki. Ale nikt nie
wiedział kto ma wyruszyć jeśli chodzi o dzieci Hermesa… Mówiono o braciach
Wood, o jakiejś dziewczynie… Lecz kłótnie przerwała … Nancy? Tak, Nancy.
-To chyba chodzi
o mnie… -powiedziała wyraźnie przestraszona.
-Ale ty jesteś nieokreślona! -krzyknął ktoś z końca Sali.
Lecz ona tylko się uśmiechnęła.
-Tata lubi mocne wejścia-powiedziała cicho.
I w tym momencie
nad jej głową ukazał się atrybut Hermesa- kaduceusz.
-Chyba nie mamy wątpliwości-powiedział Chejron.- Jutro
wyruszacie o świcie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)