poniedziałek, 27 lipca 2015
chamska reklama xD
Założyłam bloga z moimi opowiadaniami. Jeśli komuś się spodobało może kliknąć tutaj.
środa, 3 czerwca 2015
Zakończenie!!! Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba...
Percy podszedł do płaczącej Nancy. Nie wiedział zbytnio
co robić. Bał się (KTO BY SIĘ NIE BAŁ), ale martwił się o towarzyszkę.
Po chwili ukucnął
koło dziewczyny.
-Mogłabyś mi to wyjaśnić?- zapytał najłagodniejszym tonem
jak umiał.
-Bo ja byłam szpiegiem Uranosa. Ty nie zrozumiesz. Ja
zawsze byłam sama. Najpierw matka chora psychicznie, zabrali jej mnie. Potem
sierociniec. Siostry zakonne maltretowały mnie psychicznie i fizycznie, za moje
zdolności. Uciekłam i błąkałam się po całych stanach. Aż w końcu zaczął
przemawiać do mnie on. Obiecał, że wskrzesi Luka. Ja jestem jego siostrą,
rodzoną. Ja nie chciałam was zabić. On mi kazał. Poznałam was i po prostu nie
mogła. Dziś przemawiał do mnie przez cztery godziny ja .. ja- zaczęła jeszcze
bardziej płakać i drżeć- Możesz mnie właściwie zabić. Nie jestem wam potrzebna.
Jestem tylko ciężarem.
Percy patrzył się
na zagubioną dziewczynę. Naprawdę była podobna do Luka. Nie czuł do niej żalu.
Każdy by zwariował, gdyby przeżył to co ona. Wstał i wziął ją na ręce, po czym
zaniósł do łóżka, gdzie Nico smacznie spał. Następnie sam położył się koło
niej.
-Masz nas. Nie
bój się niczego.
***
-Eee… Percy? Co
Nancy robi w naszym łóż..- urwał i cały się zaczerwienił.
Syn boga mórz westchnął i zaczął opowiadać o zdarzeniach.
Powiedział wszystko. Nico wyglądał na bardzo zaszokowanego. Lecz w jego
brązowych oczach nie było widać ani grama gniewu.
-Nancy…- powiedział po czym ujął jej rękę- Stało się ale
najważniejsze, że do niczego nie doszło. Każdy popełnia błędy. Ty już swój
naprawiłaś.
Córka Hermesa
popatrzyła na chłopców i się uśmiechnęła.
-Dziękuję. Naprawdę dziękuję. Nareszcie mam kogoś kto
jest przy mnie… Co wy na to by pójść na plażę?
Percy cały się
rozpromienił. Po Chwili popatrzył na Nica i dodał:
-Nauczę cię pływać.
-Nie-odpowiedział przestraszony Nico.
-Tak- wyszczerzył się.
Po chwili wszyscy
znajdowali się na plaży. Nancy opalała się na słońcu, Nico chował się w cieniu
parasola, a Percy robił zamek z piasku… Jednak zamek zmiotła fala przypływu.
-Nie!- krzyknął zrozpaczony Percy.- Mój piękny zamuś
zniszczony!
Nico tylko popatrzył na Percy’ ego. Zawsze gdy na niego
zerkał robił się szczęśliwy.
Chwile później
Percy podszedł do Nica(ja już nie wiem jak się to odmienia ;__;) i uśmiechnął
się. Nico zamarł bez ruchu, wiedział co to oznacza.
-Percy… Proszę…- poprosił.
-Nie ma mowy.
Po czym syn
Posejdona przerzucił sobie towarzysza przez bark. Nico przez chwile wierzgał
nogami ale po chwili przestał, ponieważ uchwyt Percy’ ego był zbyt silny.
Zaczął lekko piszczeć gdy zbliżyli się do wody. Czarne kosmyki lekko dotykały
wody.
-Percy! Odstaw mnie na ziemię! A właściwie to na dno!
Błagam! -wrzeszczał.
-Jak sobie życzysz- odparł morskooki po czym wrzucił go
do wody.
Nie byli na
głębokiej wodzie, ponieważ woda sięgała Pery’ emu do bioder. Mimo wszystko gdy
Nico wpadł, woda nalała mu się do ust. Wynurzył się i zaczął kaszleć.
Przyjaciel podbiegł do niego, po czym złapał, by ten znowu się nie zanurzył.
-Nico! Nic ci nie jest?- zapytał Percy.
Syn Hadesa
popatrzył wielkimi, czekoladowymi oczami na Percy’ ego i pomyślał-„ O kurde…”.
Zielonookiemu błyszczały piękne oczy, włosy niesfornie opadały mu na czoło i
jeszcze to umięśnione ciało… Nico mimowolnie się zarumienił. On mógł jedynie poważyć
o wysportowanej sylwetce, ale wiedział co musi zrobić.
-Pytasz czy nic
mi nie jest? Może jedynie to, że cholernie mi się podobasz-powiedział po czym
pocałował towarzysza.
I tak trwali
przez minutę… Może trosze dłużej. Po chwili Nico chciał się odsunąć ale Percy
mu nie pozwolił.
-Nie. Jeszcze.
No i tak jeszcze trochę stali.
Wieczorem, gdy
już się zbierali do hotelu rozbłysło światło. Nagle z wody wyłoniła się
ogromna, męska postać. Uranos…
-Myślałaś, że bez ich krwi nie powstanę? -zaśmiał się
potwornym głosem- Był jeszcze Jason i Hazel. Mam dobrych ludzi, którzy nie są
tak bezużyteczni jak ty!!
Po czym wyrzucił
na brzeg ledwo żyjącą Hazel i Jason’ a. Oboje byli strasznie bladzi, a z
brzucha wypływała im krew. Po chwili pasek przybrał barwę ciemnej czerwieni.
-Ja go spróbuję trochę powstrzymać-Powiedziała Nancy
płacząc.-Musicie mi podać ręce, będę miała więcej energii.
Tak też zrobili.
Nancy wypowiadała różne obelgi, słowa… Ale miało to słaby wpływ na Uranosa. Już
był zdolny zmieść całą ziemię.
-Dłużej nie dam rady- szepnęła.
Nagle zaczął wiać
wiatr. Percy ledwo podszedł do swojego przyjaciela, no dobra chłopaka. Złapał
jedną ręką policzek Nica.
-Wiesz, że cię kocham?!-krzyknął, przedzierając się przez
silny wiatr.
-Wiem!
A następnie
zatopili się w pocałunku, który trwał do końca świata. Potem nie było już nic.
Na koniec chciałabym wam podziękować. Jesteście tak wspaniali! Wszyscy mnie wspieraliście! I przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale już jestem! Drugiego Percico nie będzie... Może kiedyś. Planuję założyć bloga z moimi własnymi opowiadaniami. Jeśli dam radę, to was poinformuję! I wiecie co? UWIELBIAM WAS. DZIĘKUJĘ ;*
środa, 20 maja 2015
Ehhhh... Nie, to nie rozdział...
Nie wiem, kiedy będzie następny rozdział.... Nie mam weny... Dużo nauki... I mało motywacji....
Przepraszam
Przepraszam
czwartek, 30 kwietnia 2015
Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba... Rozdział 8
Tutaj ja chciałam dodać, że męczyłam się bardzo z tym rozdziałem i może on być nieco gorszy od innych. No ale mam nadzieję, że się spodoba !!!
8.
Nancy wracała o
piątej do domku. Było by dziwnie, gdyby znikła tuż przed misją. Dziewczynę
tłukło sumienie. Jak mogła wykorzystać swoją moc na Nico? Nie był naprawdę
szczęśliwy… było to tylko złudzenie. Najgorsze było to, że litowała się nad
chłopakiem, którego musiała zabić.
Była szpiegiem
Uranosa. Jej plan był okrutny… Musiała zyskać zaufanie dwóch potężnych herosów
i ich zabić-tylko krew dwóch potężnych półbogów mogła uzdrowić Uranosa w
pełnie. Zresztą i tak się obudzi i prędzej czy później zabije wszystkich.
Wiedziała, że tylko tak osiągnie zamierzony
cel. Było jej przykro ale musiała odzyskać brata. Jej prawdziwe nazwisko nie
zostało jeszcze ujawnione… Jej autentyczne nazwisko brzmiało- Castellan.
Cała trójka stanęła
na zbiórce przed Chejronem. Uranos znajdował się w oceanie Atlantyckim przy
Fuertawenturze, jednaj z Wysp Karaibskich. Chejron nie owijał w bawełnę.
Powiedział, że nie ma pojęcia jak pokonać Uranosa i wspomniał też, że
najprawdopodobniej to koniec istniejącego świata. Mimo wszystko życzył nam
szczęścia.
-No to co ruszamy-powiedział Percy z fałszywym uśmiechem.
(nie będę opisywać szczegółów wyprawy… Kto by chciał tego
słuchać? To jest Percico! ~Dopisek od autorki)
Nie mieli zbyt
dużo czasu. Uranos miał powstać za niecały tydzień, a oni… Byli dość daleko. Postanowili
polecieć samolotem. Zeus raczej nie
będzie na Percy’ ego zły, że stara mu się uratować dupę. Gdy przybyli na
najbliższe lotnisko i przeszli przez odprawę usiedli i czekali na samolot.
-Ja pójdę kupić
nam coś do jedzenia-zaproponował Nico.
Nie miał ochoty siedzieć razem z Percy’ m. Po chwili już
znikł w tłumie osób czekających na loty. Percy się zamyślił się. Nie wiedział
dlaczego Nico go unika. Prędzej czy później i tak będą musieli ze sobą
porozmawiać.
-Musisz poczekać-powiedziała Nancy. Czy ona umiała czytać
w myślach?- Musi się trochę oswoić. On cię naprawdę kocha.
Po chwili
spojrzałem na nią. Uśmiechała się promiennym uśmiechem, ale w jej oczach nie
było widać radości. Bardzo mu kogoś przypominała… ale nie mógł skojarzyć do
kogo tak była podobna. Mimo wszystko był jej bardzo wdzięczny.
-Dziękuję ci-powiedział- Dziękuje, że przy nim byłaś.
-Drobnostka-odparła.
Po chwili
przybiegł do nich zdyszany Nico.
-Samolot… -wziął oddech- Za trzy minuty odlatuję. Pomyliliśmy
wejścia.
Nancy i Percy
zerwali się na równe nogi i pognali ku wejściu.
Gnali przez całe lotnisko ale w końcu zdążyli. Popatrzyli na bilety i
szukali miejsc.
-Rząd siódmy… miejsce 36, 37, 39…-przeczytał Nico.
-Zajmuję to przy oknie- powiedziała szybko Nancy.-A Percy
chyba to jak najdalej od okna…
Percy ochoczo
przytaknął. Po chwili już siedzieli na miejscach. Samolot dziwnie śmierdział, a
wokoło wrzeszczały małe dzieci. Tak to jest, gdy się bierze najtańsze bilety.
Po chwili samolot
ruszył, a Percy zrobił się blado-zielony. Nancy i Nico podali mu papierowy
worek, a on od razu wypełnił go substancjami różnej maści. Jednak po dwudziestu
minutach zaczął czytać komiks, a Nancy zasnęła.
-Już okej?- zapytał Nico.
Gdy Percy
usłyszał jego głos wzdrygnął się , po czym wyszczerzył zęby. „Czy ja naprawdę
go tak ignorowałem?”- zapytał syn Hadesa sam siebie.
-Tak okej, dziękuje-odparł zielonooki.
Nico zerknął na
komiks Percy’ ego. To była … manga. Nie spodziewał by się po nim, że lubi tego
typu rzeczy. Syn Hadesa uwielbiał anime i mangę!
-Czy to jest nowy
tom Ataku Tytanów? -zapytał podekscytowany.-Uwielbiam tą serię! Jaką postać
najbardziej lubisz.
-Hm trudne pytanie- zaśmiał się Percy- Chyba… sam nie
wiem… Wszystkich lubię!!!
-Ja najbardziej lubię Levi’ ego-odparł Nico- A
najbardziej to, że jest takim pedantem.
-Musimy tu posprzątać- zacytował Percy przedrzeźniając
postać.
I tak do końca
lotu rozmawiali o wszystkim.
Gdy wylądowali na
jednej z wysp kanaryjskich i udali się do motelu, rozpoczęła się pierwsza
kłótnia.
-Mamy dwa pokoje –dwuosobowy z łóżkiem małżeńskim i
jednoosobowy- powiedziała Nancy- Ja nie zamierzam spać z którymś z was!
-A podobno traktujesz mnie jak brata!- odparł zirytowany Nico.
Wiedział, że
Nancy robi to specjalnie.
-Spać w jednym łóżku mogę! -zdenerwowała się-Ale
przebierać się i korzystać z jednej łazienki razem z tobą nie zniosę.
Nancy i Nico wpatrywali
się w siebie z wściekłością. Dziewczyna lekko unosiła jeden kącik ust. Na szczęście
konflikt pomógł rozwiązać Percy.
-Przestańcie już. Nancy ma rację, co jak co ale prywatności
jako dziewczyna potrzebuje
-No dobra- westchnął Nico.
Następnie udali
się do pokojów i zaczęli się rozpakowywać. Sorry Uranos był w wodzie przy
najbliższej plaży, komu by się nie chciało zrobić urlopu przed końcem świata?
Percy i Nico
układali swoje rzeczy w szafkach. Syn Hadesa wziął o wiele mniej rzeczy, więc
zaczął pomagać przyjacielowi w rozpakowywaniu. Uznał, że nie ma sensu już
dłużej chować się w cieniu. Mimo to jego serce jakby pękało…
-Przepraszam-szepnął zielonooki.- Dziękuję…
Nico stanął jak
wryty.
-Za-za co?- wydukał.
-Za to, że wyrządziłem ci tyle szkody… A ty? Ty przy mnie
cały czas byłeś podczas tej cholernej śpiączki. Chciałem się poddać, ulec tej
ciemności, ale… nie pozwoliłeś mi tego zrobić. Dziękuję, po prostu dziękuję.
Nico patrzył w
oczy Percy’ ego. Lekko się błyszczały i były zaczerwienione. Chciał otrzeć te
łzy, chciał… Chciał by był po prostu szczęśliwy… Ale Percy nie był, bo jego
przyjaciel nie chciał już żyć…
-Ja nie chce widzieć jak cierpisz.- powiedział syn Posejdona
i przyłożył dłoń do policzka przyjaciela.
-To zamknij oczy- wyszeptał
Nagle do pokoju
wpadła Nancy. Widząc całą sytuację oblała się rumieńcem i spuściła wzrok.
-To ja już…
-Nie-powiedział Nico- Co chciałaś?
- Idziemy na plaże?-zapytała uśmiechając się.
Po paru godzinnej
zabawie Percy poszedł spać. Nie wiedział, że dopiero teraz zaczął go dręczyć
prawdziwe koszmary.
Znalazł się w
małym, szarym pokoju. Było w nim tylko łóżko, biurko, krzesło i mały brudny
miś. W rogu na podłodze siedziała dziewczyna. Miała dziesięć lub jedenaście
lat. Ubrana była w długą białą koszulę, a siedziała w kałuży… krwi.
Po nadgarstkach płynęły
strużki krwi. Na jej koszuli było pełno krwi. W jej rączce na żyletce było
pełno krwi. A z jej ozu płynęły łzy.
-Kap, kap … krew już leci, a na ziemi zostaną tylko
śmieci…- łkała śpiewając przerażającą piosenkę.- Kap, kap… więcej krwi… wieczny
sen zawita mi…
Nagle dziewczynka
podniosła głowę. Dopiero teraz ujrzał jej twarz… Wyglądała identycznie jak …
Nancy.
Chwilę później
Percy obudził się zalany potem. Usiadł na łóżku i zobaczył… Nancy… Siedziała na
fotelu koło okna, a w ręku trzymała nóż.
-Nie!!! Nie zrobię tego!!!-wrzeszczała.
Chwilę później
wyrzuciła broń przez okno. Usiadła i schowała twarz w dłoniach.
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Po prostu... DZIĘKUJĘ!!! ^^
Jestem bardzo szczęśliwa. Nie sądziłam, że tylu osobom się spodoba!!! Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie!!! Jestem chora, więc... będzie SUPER MEGA DUŻO rozdziałów.
:* UWIELBIAM WAS
:* UWIELBIAM WAS
Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba... Rozdział 7
7.
Nico pakował się
w niewielki plecak. Właściwie… wrzucał rzeczy z ogromną siłą do plecaka. Wyładowywał
się. Sam z Percy’ m na misji… To się źle skończy. No dobra była jeszcze Nancy.
Ona była trochę inna… Pełna kontrastu. Słodka i ostra zarazem. Odważna, krucha,
wrażliwa, złośliwa, przyjazna, miła, altruistyczna, błyskotliwa, inteligentna,
bystra, troszkę tępa, pełna wdzięku, niezdarna… STOP. Dużo było by można
wymieniać. Była INNA. Zupełnie jak Nico, tylko, że ją każdy lubił. Kurwa…
ładna, fajna i utalentowana psotnica od Hermesa… Gdyby interesował się kimś
poza Percy’ m była by to ona. Ale jednak było inaczej… Kiedy bóg rozdawał
poczucie humoru on stał w kolejce po homoseksualizm. Cóż takie życie.
Gdy właśnie
przebierał się w piżamę do jego domku wszedł Will. Syn Apolla zastał go w
samych bokserkach.
-Will… -zagrzmiał Nico.
Ale jego kolega tylko się uśmiechnął i nałożył palec na
buzie, tak jak to robią małe dzieci.
-Ciii… Chcesz bym miał przechlapane?
-Stary wyjdź… Chce się przebrać-powiedział Nico.
-A może ja nie chce-odparł Will niebezpiecznie blisko
podszedł do towarzysza.- Czy ja naprawdę jestem gorszy pod każdym względem od
Percy’ ego?
Następnie powoli
zaczynał zbliżać usta do ust Nica. Oczy syna Hadesa były pełne przerażenia…. Obrzydzenia.
Odepchnął go tylko i powiedział z szyderczym uśmiechem:
-Sorki wolę brunetów
Po chwili jednak spostrzegł się, że Will… płacze. Chyba
za ostro go odrzucił. Przecież on rozumiał co on czuł… nieodwzajemniona miłość…
najlepsza droga do czystej nienawiści.
-Słuchaj Will… Przepraszam, jesteś super ale no wiesz o
co chodzi. Znajdziesz sobie kogoś. Może nie jutro, może nie za miesiąc, ani
nawet nie za rok, ale przyrzekam… znajdziesz-powiedział łagodnym tonem.
Spojrzał po
chwili na Will’ a. Blondyn patrzył się w podłogę i tylko potaknął, po czym
wyszedł, zostawiając Nica samego.
Nica obudziło
pukanie do drzwi. Spojrzał na budzik… CO?! Jest trzecia do cholery. Mimo
wszystko jednak wstał i otworzył drzwi. Przed jego oczami ukazała się Nancy.
-Nie przeszkadzam?
-Nie, poza tym, że budzisz mnie w środku nocy to nie-
Zaśmiał się. Tylko ona umiała mu pokazać co to jest szczęście.
-Przepraszam ale mam potworne koszmary i… -zatrzymała się
by spojrzeć na reakcję Nica-Boję się.
Jezu ale ona była
biedna. Nie dość, że sama pokonała grupkę potworów, przydźwigała do obozu satyra,
w dniu uznania przez ojca powiedzieli jej, że rusza na misję bez powrotu, to do
tego nie miała się komu wyżalić. No niby był on… syn Hadesa, do tego
aspołeczny, którego wszyscy się boją, prócz niej.
-Dobra choć-powiedział ze szczerym uśmiechem.
Podeszli do łóżka… Ta… Nico miał jedno łóżko.
-Przyniosę sobie…
-Traktuję cię jak brata… Nie musisz.
W tym momencie go
zatkało. Ktoś kogo niedawno poznał, zaakceptował go, nie wytykał palcami
rozumiał… Poczuł się przez chwilę jakby była jego prawdziwą siostrą, taką Biancą.
Po jego policzkach spływały łzy… był po prostu szczęśliwy…
Nie obchodzili go obozowicze kipiący z niego.
-Nico -powiedziała wystraszona-Coś nie AK… przeprasza…
-NIE-powiedział po czym ją przytulił-Wszystko jest okej.
Następnie nastała
głucha cisza.
-Jednak różnicę się przyciągają- zaśmiała się.
-Mamy coś ze sobą wspólnego- powiedział, a ona
odpowiedziała pytającym wzorkiem.
-Interesują nas mężczyźni.
Następnie
wybuchła salwa śmiechu. Niestety, oboje wiedzieli, że niedługo się to skończy.
Wiem, że większości się o nie spodoba. Szczęśliwy Nico(MOJA WIZJA TWÓRCZA).... co za idiotyzm XD ale pocieszę te osoby i powiem, że trochę minie zanim Nico poczuje radość.
piątek, 24 kwietnia 2015
Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba... Rozdział 6
6.
Po policzku syna
Posejdona spływała… łza. Prawdziwa łza, nic innego. To oznaczało, że Percy żył!
Słyszał, czuł… Nico w duchu skakał ze szczęścia.
-Za chwilę się obudzi-powiedział Will, ale nie widać było
po nim szczęścia.
Wszyscy czekali w
milczeniu. Minęło może dziesięć minut, gdy nagle Percy otworzył swoje idealne,
piękne oczy. Zaczął się krztusić rurką, która tkwiła w jego gardle. Nico
odłączył urządzenie drżącymi rękoma. Po chwili spojrzał na Percy’ ego. Jego
skóra nie była już blada, skóra pod oczami nie była podkrążona, a na ustach
widniał ten diabelnie słodki uśmiech.
-Mówiłem, że
wszystko będzie dobrze-powiedział.
Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ na Percy’ ego rzuciła
się Annabeth.
-Oh! Percy! Jak dobrze, że znowu możemy być razem!
Wtedy morskooki
zrobił coś czego nikt się nie spodziewał. Właściwie nic nie zrobił,
jedynie powiedział:
-Weź te łapska-warknął.
Annabeth szybko wstała. Wyraźnie była zdziwiona faktem,
że Percy ją odtrąca-przy połowie obozu.
-Nico? Powiedziałeś mu? Naprawdę powiedziałeś o
wszystkim? -powiedziała udając ofiarę-Na bogów Percy on chciał cię zgwałcić!-
krzyknęła z akcentem na ostatnie słowo.
W pomieszczeniu
rozległy się szepty, pomruki… a nawet śmiechy. Wiedział, że Annabeth zrobiła to
specjalnie. Nie była głupia-jak na córkę Ateny przystało. Wiedziała, że Percy
sobie wszystko przypomniał. Jego reakcja nie byłaby aż tak wybuchowa gdyby
dowiedział się tego od kogoś.
Dziewczyna, która
zdradziła chłopaka nie będzie traktowana jak śmiecia w obozie, gej nawet nie
będzie zasługiwał na miano zgniłych brokuł.
Percy po chwili
wstał. Chciałem poprosić go by jednak usiadł ale popatrzył na mnie znacząco.
-On się przyznał! A ty?! A TY co?! Udajesz ofiarę, a tak
naprawdę to twoja wina! Nico działał na żywiole, pod wpływem duszących
emocji!!! A ty? TY mnie po prostu zdradziłaś z pierwszym lepszym gościem!- wrzeszczał-Ja
cię kochałem. Byłaś dla mnie WSZYSTKIM! Ale ja chyba dla ciebie tylko zabawką!
Po przemówieniu
Percy usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach.
-Wyjdźcie stąd. Wszyscy.
Pośpiesznie wykonywaliśmy rozkaz syna Posejdona. Jednak
wyszedłem jako ostatni. Tak mi go było żal. Chciałem go przytulić i otrzeć jego
łzy… ale on… był zbyt idealny bym mógł na niego zasłużyć.
Gdy wyszedłem z
jego domku od razu rozpoczęło się piekło.
-Hej! Pedałku!-roześmiał się ktoś.
-Oj dostałeś kosza od największego przystojniaka w
obozie.
-Jakoś mi ciebie nie szkoda. Nienawidzę gejów.
Nico szedł z
głową uniesioną jak najwyżej. Jak najdumniej, jak najwolniej. Gdy doszedł do
swojego domku i zerwał wszystkie montaże zdjęciowe przedstawiające jego w
ośmieszających sytuacjach, osunął się na kolana. Z oczu popłynęła mu łza, potem
całe rzeki łez. Ostatnio bardzo często płakał. Jego ojciec miał rację. Rzadko
jego dzieci są szczęśliwe, chyba nawet żadne nie było.
Percy usiadł przy
obozowym ognisku koło Jason’ a i Leo. Dziś miał zapaś werdykt o wyprawie na
misję. W obozie nie panowały dobre nastroję. Gaje się dało uśpić, Uranosa nie.
Wszyscy wiedzieli, że to najprawdopodobniej koniec życia na ziemi.
Wszyscy
wiedzieli, że na wyprawę pojedzie on i Nico… Nico… Jak mu żal było tego gościa…
Nie dość, że zawsze był odludkiem, to teraz cały obóz się z niego śmiał. Ale on
był wprost… niesamowity! Chodził cały
czas z dumnym wyrazem twarzy i uniesioną głową.
Jedyną zagadką
był ktoś od Hermesa. Nie miał pojęcia kto to może być.
Po chwili
spostrzegł kogoś niskiego i chudego… Nico. Przyjaciel gdy tylko go zobaczył,
zarumienił się i usiadł przy dziewczynie, która go tak wspierała. Był jej
bardzo wdzięczny. Nico nie chciał z nim rozmawiać, więc jedyną osobą która go
nie unikała i nie wyzywał. Nawet wszyscy przyjaciele się od niego odwrócili.
-Ale niezłe
bajoro-powiedział Leo-No wiesz z Niciem.
-Co nie- zawtórował Jason.
Percy’ ego
zdziwiło to, że on też się z niego nabija. On jako pierwszy dowiedział się o
wszystkim co przeżywał Nico.
-A co? Ty już nie współczujesz przyjacielowi? -zapytał
zirytowany.
-Stary… On chciał cię zgwałcić…
W tym momencie
dyskusję przewał Chejron. I rozpoczął omawianie misji. Nikt się nie spierał w
stosunku do uczestnictwa dwójki herosów z wielkiej trójki. Ale nikt nie
wiedział kto ma wyruszyć jeśli chodzi o dzieci Hermesa… Mówiono o braciach
Wood, o jakiejś dziewczynie… Lecz kłótnie przerwała … Nancy? Tak, Nancy.
-To chyba chodzi
o mnie… -powiedziała wyraźnie przestraszona.
-Ale ty jesteś nieokreślona! -krzyknął ktoś z końca Sali.
Lecz ona tylko się uśmiechnęła.
-Tata lubi mocne wejścia-powiedziała cicho.
I w tym momencie
nad jej głową ukazał się atrybut Hermesa- kaduceusz.
-Chyba nie mamy wątpliwości-powiedział Chejron.- Jutro
wyruszacie o świcie.
wtorek, 21 kwietnia 2015
Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba... Rozdział 5
5.
Nico nie
spodziewał się happy end’ u. W ogóle się nie zdziwił. Ale zależało mu tylko na
jednym.
-Percy proszę… Nie urywaj ze mną kontaktu. Nie zniosę …-
nie dokończył, ponieważ przerwał mu Percy.
-Jak ty to zrobiłeś? Jak udało ci się to ukrywać przez
tyle lat? -zapytał zdziwiony.
Syna Hadesa zatkało.
Nie spodziewał się, że Percy będzie chciał
z nim rozmawiać. A co dopiero mu
współczuć.
-No wiesz trochę trudno było… Właściwie to, w ogóle nie
przebywałem z ludźmi…
-Ale nadal mnie… no wiesz no, czy może ta dziewczyna, z
którą cały czas rozmawiasz… No wiesz jesteś z nią?- zapytał zmieszany.
Nico się wzdrygnął. „Kurde, to naprawdę tak wygląda?” -zapytał
sam siebie.
Jednak nie
dokończyli dyskusji. Ktoś na zewnątrz
krzyknął. A następnie paręnaście osób krzyczało.
-Leż i nie waż mi się ruszać z miejsca! -nakazał Percy’emu,
po czym wybiegł.
Nie mógł uwierzyć w to co właśnie zobaczył. W obozie
szalał Minotaur. Zabił już… nie ważne ile osób zabił. Trzeba było ocalić resztę
obozu(zwłaszcza Percy’ ego oczywiście). Ruszył na bestie i zaatakował ją swoim
mieczem… ale Minotaur był jakby nietknięty. Mimo to dalej zadawał mu ciosy… na
próżno. Po parunastu minutach Minotaur wytrącił miecz z ręki Nica. Już potwór
miał zabić syna Hadesa, gdy nagle w głowę wbił mu ktoś miecz. Bardzo dobrze
znał ten miecz. BARDZO dobrze znał tego kogoś.
-Percy…- wyszeptał.
Bestia zmieniła
się w pył, a Percy upadł na ziemię. Nico od razu do niego podbiegł. Widać było,
że Percy powoli traci przytomność. Syn Posejdona ledwo trzymał się przy życiu,
jednak powiedział:
-Wszystko będzie…- zakasłał- dobrze…
Następnie Percy
zapadł w sen, sen z którego może nie wyjdzie.
Percy odzyskał
świadomość, ale nic nie widział. Był sam w ciemności. Nie czuł nic, nie mógł
poruszyć nawet palcem. Wiedział co to oznacza, zapadł w śpiączkę. Nie chciał w
to wierzyć. Przeklinał wszystkich bogów. Chociaż to mogło mieć fatalne skutki.
Tak bardzo chciał się obudzić, tak bardzo chciał żyć. Nagle zaczął słyszeć.
Usłyszał szepty, szlochy i pomruki.
-Czy on z tego wyjdzie? -zapytała pewna kobieta.
Znał ten głos. To
była jego mama. W tym momencie wszystko sobie przypomniał- niebieskie
naleśniki, wojnę z tytanami, ogólnie wszystko.
-Nie wiemy- powiedział Will.- Na pięćdziesiąt procent nas
słyszy, ale przy jego stanie… może to być mało prawdopodobne.
W tym momencie
Percy chciał otworzyć oczy. W umyśle bił pięściami w ściany, które powstrzymywały
go przed przebudzeniem.
-Ale czy ktoś od Morfeusza nie może „wejść” do niego
podczas snu- odezwała się ta przeklęta Annabeth.
-To tak nie działa-powiedział ktoś-Można tak tylko
zrobić, jeśli ktoś wpadnie w normalny sen, a nie w taki co podtrzymuje życie i
jest sztuczny.
Percy uważnie
przysłuchiwał się rozmową.
-Chejronie, dlaczego Minotaur wdarł się do naszego
obozu-zapytał Frank.
-Uranos powstaje… Wszystkie boskie bariery słabną…
I w tym momencie
zapadła cisza, ustały szepty…
-Nadchodzi zagrożenie… Rachel powiesz nam przepowiednie-poprosił
Chejron.
-Pan niebios powstanie,
Nic i wszystko zarazem się stanie,
Przyszłość ludzkości dobrze nie wróży,
Bogom nawet nie służy,
Dziecię Hermesa, Posejdona i Hadesa spróbują świat
ocalić,
Los przyszłości spróbują obalić,
Lecz świat po wielu życia latach, pustką się stanie,
Nic nie przetrwa, tylko ciche łkanie.
Następnie zapadła
głucha cisza.
Miały dni,
tygodnie, a Percy nadal się nie obudził. Nico prawie cały czas przy nim
siedział. Prawie nie spał i nie jadł. Od czasu do czasu Nancy przynosiła mu coś
do zjedzenia i dotrzymywała mu towarzystwa.
Pewnego dnia
Nancy przyszła wyraźnie zaniepokojona i zmartwiona. Usiadła obok Nica i przez
chwilę wpatrywała się w Percy’ ego. Syn Hadesa dostrzegł nawet łzy w oczach Nancy.
-Co się stało?- zapytał.
Pomyślał nawet, że może ją uznano, albo, że bardzo
przejmuję się swoim nieokreślonym pochodzeniem.
-To… coś strasznego Nico. Za dziesięć minut mają go
odłączyć. Miałam Ci powiedzieć, że masz teraz czas, się z nim pożegnać. Will
zbadał go, podobno jego mózg nie wykazuje żadnych oznak życia. Przykro mi.
Naprawdę.
Po czym wyszła.
Nico nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Uniósł rękę i zakrył usta
tłumiąc szloch. Następnie z jego oczu popłynęły strugi łez. Złapał rękę Pery’
ego. Była zimna jak lód.
-Percy, ty musisz żyć!! Pamiętasz? Obiecałeś! Obiecałeś,
że wszystko będzie dobrze!!!-krzyczał.
Płakał cały czas,
jak dziecko. Uniósł dłoń Percy’ ego i przyłożył do swojego policzka.
-Percy, błagam. Masz już mało czasu. Ocknij się! Masz
żyć! -szlochał-Percy ty MASZ żyć.
Następnie puścił
jego rękę i oparł głowę na jego torsie.
-Ja cię kocham! Ja bez ciebie nie mogę żyć!
Percy słuchał
próśb z żalem. Mocniej kopał ścianę dzielącą jego od rzeczywistości. Tak bardzo
chciał żyć, tak bardzo chciał zobaczyć jeszcze jeden uśmiech przyjaciela.
Chciał płakać, chciał krzyczeć. A od życia dzieliła go jakaś cholerna ściana!!!
Niestety po
chwili wszedł Chejron.
-Nico- powiedział ze łzami w oczach- Przepraszam ale
musimy. Żyjący heros już dawno by się obudził.
Jednak syn
Hadesa nie pozwalał i cały czas odpychał osoby chcące wyłączyć maszynę.
-Nie!- wrzasnął-Ja nie pozwolę!!!
-Czekajcie-powiedział cicho Will- Spójrzcie na Percy’
ego.
piątek, 17 kwietnia 2015
Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba... Rozdział 4
Bardzo wszystkich przepraszam, ale uszkodzenie mojego komputera znikło dzięki informatykowi zza płotu.
Dobrze proszę
państwa- powiedział do tłumu Leo- Dziękujemy za tą troskę ale Percy nic nie
pamięta, więc dziewczyny wychodzimy, bo raczej go w tym stanie nie poderwiecie,
a panowie raczej nie zyskacie kumpla i nie staniecie się popularni w obozie.
Tak więc dziękujemy, wychodzimy.
Wszyscy obozowicze wyszli, pozostawiając przyjaciół i
Percy’ ego samych. Nikt nie wierzył w to co właśnie się stało. Jedynie Annabeth
i Nico nie czuli jedynie smutku, rozgoryczenia, żalu…
Annabeth się wręcz cieszyła, będzie mogła znów
odzyskać Percy’ ego. „Przecież on się nie dowie”- pomyślała Annabeth.
Nico był smutny.
Czuł jednak ulgę wiedząc, że Percy nie pamięta tego co się stało.
Głuchą ciszę
przerwało wejście Will’ a z domku Apolla.
-Co się dokładnie stało?- zapytał wpatrując się w syna
Posejdona.
-Nico przy tym był-powiedziała Piper.
Syn Hadesa czuł
się lekko zmieszany. Niektórzy mogli pomyśleć, że to on walnął go konarem w
głowę… Jednak odrzucił tą myśl, ponieważ był zbyt chudy, by tak ktoś pomyślał.
-Percy wysłał do mnie Iryfon’ a…- zatrzymał się i
popatrzył na Annabeth wzrokiem, dzięki któremu od razu zrozumiała, że Nico wie
o wszystkim.- Nagle runęła na niego gałąź, a ja przeniosłem się na miejsce
cieniem…
Will pokiwał
głową, po czym zbadał Percy’ ego.
-Mmm… Jest gorzej niż się spodziewałem. Percy ma
uszkodzony pewien płat mózgu, który steruję pamięcią. Pamięć odzyska… lub nie…
Ale to nie wszystko, może zajść w śpiączkę… Musi leżeć… Przede wszystkim LEŻEĆ
i się nie ruszać. Jeśli wykona zbyt gwałtowne ruchy, krwiak w jego mózgu może
pęknąć powodując wylew.-wziął głęboki oddech po czym mówił dalej.- Musicie go
karmić… Właściwie to pomagać mu we wszystkim.
Wszyscy stali nieruchomo.
Frank a miał szeroko otwarte usta, a Rachel pociągnęła nosem. Nico’ wi
napłynęły łzy do oczu… Szybko jednak zamrugał by uciekły.
-Ja już was pożegnam-powiedział Will.- Życzę zdrowia
Percy.
Po jego wyjściu
Jason wstał i zaczął mówić:
-Musimy ustalić dyżury przy Percy’ m. Jest nas… Raz, dwa,
trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem… Ośmioro. Wychodzi na to, że każdy
będzie musiał, tu siedzieć tutaj przez trzy godziny każdego dnia. Kto idzie na
pierwszą wartę?
-Ja-powiedzieli jednocześnie Annabeth i Nico.
Po chwili w
pokoju zapadła cisza. Nico zarumienił się. Jednak krępującą ciszę przerwał
Percy.
-Eeeee dobra, STOP. Wy mi sikać też będziecie pomagać?
–zapytał zdenerwowany.
-Na to wygląda-odpowiedziała Hazel.- Annabeth, Nico… Nie
obrazicie się jeśli to jednak ja przejmę wartę?
Oboje pokiwali
przecząco głową.
-Dobra za trzy godziny ja przychodzę-powiedziała do Nica
Annabeth z odrobiną gniewu.
Gdy wszyscy
wyszli, Hazel opowiedziała dosłownie wszystko Percy’ emu(prócz incydentu z Nico
i Annabeth).
-Czyli ta blondynka to moja dziewczyna?- zapytał.
-Tak… to znaczy nie… Zerwałeś z nią wczoraj tuż przed
wypadkiem, dlatego bo … Myślę, że jednak sami to ustalicie.
-Nico zaczekaj- Annabeth
krzyknęła do niego po wyjściu od Percy’ego.
Syn Hadesa nie miał pojęcia o co jej chodzi.
-Słuchaj… ja wiem co zdarzyło się po imprezie… Ty też
wiesz dlaczego Percy mnie zostawił. Zawrzemy układ? Nikt z nas nie powie
tajemnicy drugiej strony. W ten sposób mamy równe… -przerwała by wziąć głębszy
oddech-szanse.
Nica zamurowało. Nie wiedział czy mówi ona na serio czy
nie. Ale najbardziej dziwiło go to, że Annabeth zgadza się na „walkę” o syna
Posejdona. Mimo wszystko postanowił zgodzić się na taki układ.
Nagle ktoś
krzyknął:
-Jakaś nowa przyjechała!
Nico czym prędzej pobiegł w stronę, z której dobiegał
głos. Aż dziwne ale za, każdym razem gdy przyjeżdżał nowy obozowicz, miał
nadzieję, że to jego rodzeństwo… Kochał Hazel ale wiedział, że nie jest do
końca jego przyrodnią siostrą. Niby rzymska, a grecka forma ale Nico czuł tą
różnicę.
Syn Hadesa bardzo
zdziwił się gdy zobaczył nowego przybysza. Była to dziewczyna, która miała
mniej-więcej czternaście lat. Była całkiem wysoka i odrobinkę pękata, ale
bardzo ładna. Pod ramię trzymała satyra, który nie miał jednej ręki.
Ubrana była w obszarpane ubrania, a cała
umorusana była ziemią. Jej włosy przypominały w barwie mleczną czekoladę.
Jednak oczy dziewczyny go przeraziły… Były prawie takie same, jak u Percy’ ego.
Może bardziej niebieskie. Po policzkach spływały jej łzy…
-Will! -krzyknął
ktoś z doku Nemezis- Zajmij się Alex’ Em!!!
Nico zaś popędził do dziewczyny. Wydawała się taka
bezbronna.
Kiedy zdjęli jej
z barków satyra. Upadła za ziemię, ale Nico ją w porę złapał. Gdy spojrzał w
jej oczy… ujrzał strach… Sam tak się czuł gdy był mały… Właściwie to w tej
dziewczynie widział siebie.
-Jak się nazywasz?- zapytał najłagodniejszym głosem jak
potrafił.
-Nancy-powiedziała słodkim głosem.
-Dobra Nancy. Ja jestem Nico. Jesteś bezpieczna, nikt cię
nie skrzywdzi.
-Myślę, że nikt
nie dał rady by jej skrzywdzić-odezwał się w końcu satyr Alex.
Wszyscy popatrzyli na niego pytająco.
-Co masz na myśli? -zapytał Jason.
-Zaatakowały nas trzy Empuzy. Odcięły mi rękę i próbowały
ją zabić ale… Ale ona zaczęła mówić i nagle
wszystkich w około nawiedził strach… Następnie starała się by poczuły gorycz…
Załatwiła je psychicznie.
Wszyscy
oniemieli.
Nikt od parunastu
dni nie wiedział, kim właściwie jest boski rodzic Nancy. Powstawały różne
teorie na temat jej pochodzenia.
Większość
myślała, że jest od Afrodyty, bo była po prostu piękna. Ale bycie urodziwym
wcale nie oznaczało, że większość obozowiczów jest za boginią miłości. Ona… umiała
sterować mową emocjami… Nie było to podobne do czaromowy Piper. Nie zmuszała nikogo,
by ktoś zrobił coś co chciała. Mówiła i jeśli chciała, nagle czuł emocje,
których by się nie spodziewał w danej chwili.
Duża część
uważała, że jest córką Apolla. Wszystko robiła perfekcyjnie-strzelanie z łuku,
rysowanie, malowanie, śpiewanie… „Jezu jak ona pięknie śpiewa” -pomyślał Nico.
Oprócz tych wszystkich talentów opowiadała piękne historię… Wszyscy przed ciszą
nocną zbierali się w domku Percy’ ego, by on też mógł wysłuchać opowiadań
Nancy.
Cała resztą była
za Hermesem, Ateną(była równie inteligentna jak Annabeth) lub Morfeuszem. Ale
Nico podejrzewał że może ona być siostrą Percy’ ego. Te oczy… i poczucie
humoru. Uśmiech… identyczny.
Bardzo zaprzyjaźnił
się z Nancy. Niektórzy nawet myśleli, że z nią chodzi (co przyprawiało go o
dreszcze). Bardzo jej współczuł, że jest jeszcze nieokreślona.
-Nie jesteś
smutna z tego powodu? -zapytał Nico.
-O nie-zaśmiała się Nancy-Miło mi, że mam tyle dobrych
stron, że nie możecie mnie rozpoznać. A ten kto jest moim rodzicem najwyraźniej
czeka na dobry moment. Teraz ja mam do ciebie bardzo ważne pytanie.
-Słucham cię badawczo-zaśmiał się Nico. Zadziwiało go jak
często używała tego sformułowania.
-Kochasz Percy ’ego?- zapytała delikatnie.
Nica zamurowało.
To było aż tak widać? Poczuł, że robi się czerwony jak burak. Nancy byłą bardzo
bystra, mogła to już wiedzieć od początku.
-Mi możesz powiedzieć- zawahała się.-Ale jak nie chcesz
to nie naciskam.
-Wiesz, właściwie dobrze i to zrobi, jeśli komuś powiem- westchnął-Tak,
tak właśnie jest.
I wtedy Nancy go
przytuliła.
-Nie martw się.
Nico się uśmiechnął. Nareszcie znalazł kogoś kto go
rozumiał.
-A jak się domyśliłaś?
-Wiesz… Codziennie zrywasz nowe kwiaty i wkładasz mu do
wazonu. Robisz to tylko gdy śpi. Specjalnie wziąłeś nocną wartę, by móc na
niego patrzeć. Wycierasz mu ślinę z brody, gdy śpi… i rumienisz się gdy o tym
rozmawiamy.
-Kurde, ale ty mądra jesteś- zaniemówił.
Percy gubił się
we wszystkim. Z jednej strony dziewczyna, z którą zerwał nie chce mu powiedzieć
dlaczego to zrobił, na dodatek jeszcze próbuje z nim flirtować. Z kolejnej
perspektywy porypanego zdarzenia odwiedzała go matka. Kolejną niesamowitą (ale
też zajebistą) rzeczą było to, że… Jego ojcem był Posejdon!!!
Dziś w nocy nie
mógł spać. Nico zmieniał wartę za Annabeth. Ten chłopak go przerażał, mimo, że
był niski i chudy. Jego czarne włosy kontrastowały z bladą cerą. Do tego
wszystkiego zakładał same czarne ciuchy. Ale mimo to uważał, że jest… słodki.
Zdziwiło go jego
zachowanie. Pierwszy raz nie spał na jego warcie. Gdy syn Hadesa zobaczył Percy’
ego zarumienił się. Trzymał w ręku bukiet kwiatów. „To on mi wymienia kwiaty?
Zawsze myślałem, że Annabeth to robi”- pomyślał.
-Cześć-powiedział
Percy.
-Cze-cześć- wydukał, po czym usiadł na fotelu obok jego
łóżka.-Chcesz coś zjeść?
-Nie dziękuję- uśmiechnął się syn Posejdona.
-Słuchaj uważam że powinieneś coś wiedzieć… To, że
straciłeś pamięć nie oznacza, że mogę cię pozbawiać tak ważnych wspomnień.
I opowiedział mu
całą krępującą opowieść. Przyniósł list w którym Percy pisze, że mu wybacza.
-O kurwa-powiedział syn boga mórz.
Przepraszam 😢
Przepraszam, ale na blogu przez jakiś czas mogą nie pojawiać sie posty. Otóż mój laptop sie zepsuł i jest w naprawie. (Przepraszam za błędy ale pisze z telefonu)
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba... Rozdział 3
3.
Annabeth weszła
do domku i trzasnęła drzwiami. Usiadła na sowim łóżku i zaczęła płakać. Nie był
to płacz z gniewu czy rozczarowania ale ze straty. Dlaczego rzuciła Percy’ ego.
Przecież sobie obiecali, że nigdy się nie rozdzielą. Wytykając Percy’ emu co
zrobił był bezsensowne. No tak, zachował się jak idiota ale ona chyba też by
się tak zachowała. Poprawka, ona się właśnie tak zachowała. Też nie pomyślała
co mówi i zerwała z chłopakiem, którego kochała.
Annabeth
dostrzegła jakieś światło, z którego po chwili wyłoniła się piękna kobieta.
-Mama-powiedziała córka Ateny.
Bogini usiadła koło swojej córki na łóżku i ją
przytuliła. A to Annabeth zdziwiło jeszcze bardziej niż to, że mama ją
odwiedza.
-Nikt nie jest idealny. Jesteś bardzo inteligentna
kochanie. Dasz sobie radę ze wszystkim-powiedziała- A teraz idź do niego i
napraw to co się stało.
Po tych słowach
Atena rozpłynęła się. Annabeth wiedziała co musi zrobić. Wybiegła z domku i
zaczęła szukać Percy’ ego. Nie było go nigdzie. Sprawdzała w domku, na plaży.
Odwiedziła wszystkich u których mógł być Percy. Nie mogła jedynie znaleźć
Piper.
Jednak po paru
minutach ją spotkała. Wydawała się być bardzo przestraszona.
-Annabeth!!!-wręcz wrzasnęła-Percy jest przy klifie!
Córka bogini mądrości już wiedziała co się działo i
popędziła w kierunku ukochanego.
Gdy zobaczyła
Percy’ ego, o mało nie zemdlała. Stał tuż nad kilku dziesiętno metrową
przepaścią. Annabeth podbiegła do niego i załapała go w pół poczym go
przytuliła. Oboje osunęli się na ziemie.
-Przepraszam-powiedziała Annabeth. (będą razem ale nie
długo xD)
-Ja też-szepnął Percy.
***
Nico zaszył się w koncie
swojego domku. Nie chciał już żyć. Nic nie miało sensu. Musiał się wybrać do miejsca,
w którym czuję się najlepiej.
***
Percy i Annabeth
od wydania nad klifem nieustannie się kłócili. Nie były to sensowne kłótnie.
Zazwyczaj kłócili się o bałagan w pokoju Percy’ ego, czy o to, że Annabeth nie
pasuje układ serwetek na kolacji.
Nico zostawił
list Percy’ emu, że ma nadzieję, że mu wybaczy i, że musi udać się do podziemia
na odreagowanie. Percy mu napisał, że uważa to za bardzo dobry pomysł.
Wspomniał też, że przeprasza i już nie jest na niego zły, ale odpowiedzi nie
otrzymał. Nie wysłali do siebie Iryfonów, ponieważ jeszcze obaj czuli się
niezręcznie.
Dziś Percy chciał
zrobić swojej dziewczynie niespodziankę. Rozłożył na plaży koc, załatwił dobre
jedzenie. Ostatnio Annabeth wydawała mu się dziwna. Nie odwzajemniała jego
uścisków czy pocałunków. Jakby już do niego nic nie czuła.
Po przygotowaniu
miejsca na romantyczny wieczór Percy udał się do domku swojej dziewczyny.
Chciał wejść do jej pokoju, ale koleżanka Annabeth mówiła, że to nie najlepsza
pora. Po paru minutowej kłótni, Percy odepchnął ją i otworzył drzwi Annabeth.
Nie mógł wierzyć
co właśnie zobaczył. Jego dziewczyna całowała się z jakimś gościem z domku
Hermesa.
-Możesz mi powiedzieć co tu jest grane?- zapytał zdenerwowany.
Annabeth wstała i chciała podejść do Percy ’ego ale on
się od niej odsunął.
-Percy… -powiedziała z nutą zażenowania.
-Albo wiesz co? Lepiej mi nie mów!!! Jesteś jedną wredną
suką! Właśnie chciałem, cię zabrać na romantyczną kolację, ale widzę, że wolisz
jego ode mnie!
-Percy to nie tak…
-A jak kurwa? -zabluźnił.
-Bo ja się czułam samotna, cały czas się z tobą kłóciłam.
Glonomóżdżku ja cię kocham!!!-próbowała go złapać za rękę, ale się wycofała,
ponieważ Percy spojrzał na nią tak, jakby patrzył na coś obrzydliwego.
-Ty? Mnie kochasz? -roześmiał się.- Raczej kto inny mnie
NAPRAWDĘ KOCHA.
Po czym wybiegł i
trzasnął drzwiami. Udał się do swojego domku i zastanowił nad całą sytuacją. Nie
wiedział kompletnie co zrobić. Piper i Hazel odpadały, przyjaciółki Annabeth
raczej mu by nie pomogły. Jason i Frank pojechali odwiedzić Obóz Jupiter. Leo…
to Leo, z nim się nie da poważnie pogadać. Grover’ a nie było. Synu Posejdona
przeszły ciarki po plecach. Jedyną osobą z którą mógł pogadać był… Nico.
Percy wstał i
poszukał drachmy i jakiejś wody. Stanął obok fontanny i wrzucił monetę w tęcze,
która powstała. Po chwili w iryfonie zobaczył swojego przyjaciela. Gdy syn
Hadesa spostrzegł Percy’ ego podskoczył, po czym szybko poprawił rozczochrane włosy,
a potem wyjąkał:
-Pe-percy?
-Słuchaj Nico. Przyjedź do obozu proszę. Bardzo cię
potrzebuję-poprosił z nutą goryczy.
Nico nie zdołał ukryć Rumienica.
-Yyyyy… Oczywiście a co się stało? -zapytał nieśmiało.
-Annabeth mnie zdradzała. Wredna suk…
dziewczyna-poprawił.
-oczywiście już zaraz będę daj mi chwilkę muszę…- nie
dokończył.
Na Percy’ ego
runął wielki konar drzewa. Syn Posejdona upadł, a z jego głowy zaczęła płynąć
krew.
-Percy!-krzyknął Nico, po czym przeniósł się na miejsce zdarzenia
cieniem.
Gdy stanął obok syna boga mórz, zaczął płakać, płakać jak
dziecko. Ukląkł koło niego i oparła jego głowę o swoje kolana.
-Pomocy! -krzyknął najgłośniej jak potrafił-Pomocy!
Po chwili pojawili się obozowicze. Wszyscy pchali się by
pomóc jednemu z herosów, który uratował im życie.
-Będziesz żył-szepnął przyjacielowi do ucha.-Będziesz bo
musisz.
Percy obudził się
w jakimś pomieszczeniu. Nie wiedział gdzie jest… ani kim jest. W pamięci
zostały mu tylko zamglone wspomnienia.
Bardzo bolała go
głowa, ale rozejrzał się w około. Było tu bardzo dużo osób. Tuż koło niego
siedział niski, chudy chłopak o bardzo ‘’mrocznej’’ urodzie. Za nim siedziały
cztery dziewczyny. Blondynka, mulatka, ruda oraz jakaś bardzo ładna dziewczyna
o indiańskiej urodzie. Koło nich siedziało trzej mężczyzn. Jeden był bardzo
niski, drugi był blondynem, a trzecim był azjata. Tylko te osoby jakkolwiek kojarzył.
Reszta tłumu wydawała mu się bardzo obca.
-Jak się
czujesz?- zapytała mulatka.
-Chyba dobrze-zatrzymał się.-A właściwie to kim i gdzie
ja jestem?
Wtedy wszyscy
zamarli. Chłopak, który siedział obok niego zrobił minę jakby zobaczył mordercę.
Inni… wyglądali tak samo.
-Boże-powiedziała ta ładna dziewczyna.
-Znowu… -szepnęła blondynka, do której z niewiadomych
przyczyn czuł nienawiść…
sobota, 11 kwietnia 2015
Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba... rozdział 2
2.
Syn boga mórz nie
mógł wierzyć co się właśnie stało. „Nico jest gejem? Dlaczego mi nie powiedział…
i dlaczego to zrobił?” zadawał sobie pytania. Przez chwilę współczuł
przyjacielowi. Zastanawiał się jak długo to ukrywał. Później przyszły inne emocje,
gniew i rozwścieczenie. Przecież Nico wiedział, że on ma dziewczynę. I co on
sobie wyobrażał. Zaciągnie go do łóżka i co? Będą się kochać do końca życia?
Uznał, że już
nigdy się do niego nie odezwie, nawet na niego nie spojrzy. Zapiął koszulę i
poszedł do swojego domku. Nie spodziewanie zobaczył w nim Annabeth.
Leżała w jego
łóżku… Najwyraźniej nie trafiła do domku… Gdy Percy ją zobaczył, uśmiechnął
się. Nie wyobrażał sobie bez niej życia. Nagle obudziła się i spojrzała szarymi
oczami na ukochanego.
-Cześć Glonomóżdżku- powiedziała.
Percy nie przebierając się położył się koło niej i ją
przytulił. Nic nie mówił, a to zaniepokoiło Annabeth.
-Coś się stało? –zapytała zatroskanym głosem.
-Nic-szepnął jej do ucha-Śpij, będziesz miała rano
mniejszego kaca.
Nico biegł przed
siebie, nie patrzył na drogę… Właściwie na nic nie patrzył. Chciał tylko uciec
daleko od wszystkich. Powoli docierało do niego co zrobił. „Boże- pomyślał.-Chciałem
zgwałcić Percy’ ego.” Po policzkach cały czas spływały mu łzy. Nie mógł sobie
tego wybaczyć. W pewnym momencie zatrzymał się i padł na kolana, zaczął
szlochać. Płakał jak dziecko. Trwało to dziesięć, dwadzieścia minut, po czym
myślał co ma zrobić. Zostać tutaj, w lesie, niezbyt dobry pomysł. Iść do domku
w obozie, też nie najlepszy. Może Percy nadal siedział w jego domku, a nawet
jeśli nie, będzie musiał prędzej czy później, się z nim spotkać. Nico przygryzł
wargę i udał się do domku. Namieszał to teraz będzie musiał to odplątać.
Po długiej i
całonocnej zabawie śniadanie odbyło się dosyć późno, tak koło dwunastej. Nie
wszyscy się na nim zjawili Hazel przyszła bez Franka. Wzięła dla niego i dla
siebie śniadanie po czym udała się do swojego chłopaka. Biedny Frank, niezbyt
dobrze zniósł alkohol. Trzy czwarte obozu miała potwornego kaca. Reszta nie
była zaproszona na imprezę.
Percy, Annabeth,
Jason i Leo siedzieli przy jednym stole. Wszystkich potwornie bolała głowa.
Jason prawie wpadł w talerz z jajecznicą.
Po pewnym czasie
do jadalni wszedł Nico. Oczy miał podkrążone, a włosy jeszcze bardziej
potargane niż za zwyczaj. Jason chciał wstać i zawołać go by się do nich
przysiadł, ale Percy załapał go za obozową koszulkę by mu to uniemożliwić.
-Eeeeeeee… Percy, o co ci chodzi?-zapytał syn Jupitera.
Percy patrzył na
swoje niebieskie naleśniki z obojętnym wyrazem twarzy. Wziął głęboki oddech po
czym powiedział:
-Mieliśmy małą sprzeczkę
Nico szybko odwrócił wzrok od przyjaciół i usiadł w przy
innym stoliku.
Nikt nie drążył
tematu. Wszyscy wiedzieli, że ich przyjaciel nie ma ochoty na tą rozmowę.
Reszta śniadania minęła w ciszy. Najpierw odszedł Jason, potem Leo i w końcu
Annabeth i Percy zostali sami.
-Percy-powiedziała Ann- Chcesz z nim pogadać? Mam się
ewakuować?
Glonomóżdżek pokiwał potakująco głową.
Annabeth udała,
że wychodzi ale w istocie ukryła się i obserwowała ukochanego z ukrycia. Jako dziecko
Ateny była bardzo ciekawska i intrygowało ją to co działo się przez ostatnie parę
godzin z jej chłopakiem.
Ku jej zdziwieniu
Percy wstał i opatrzył na Nica tak jakby chciał powiedzieć, że ma iść za nim.
Tak też syn Hadesa uczynił. Udali się w zaciszne miejsce. „Sprawa musi być
delikatna”- pomyślała Annabeth, po czym udała się w ich stronę i usiadła za
krzakami, by jej nie zobaczyli.
-Percy-powiedział Nico- Ja cię strasznie przepraszam. Nie
wiem co we mnie wstąpiło. Nie chciałem tego zrobić. Proszę Percy, wybacz mi.
-Ty słyszysz co ty mówisz? -warknął syn Posejdona- Może
mi jeszcze powiesz, że ręce mi też związałeś przez przypadek. NA BOGÓW Nico, ja
myślę, że dobrze wiedziałeś co robisz!!!
Nico’ wi spłynęły łzy po policzkach.
-Percy ja cię nie chciałem skrzywdzić… Ja- ja cię kocham.
Kocham cię od paru lat. Już nie mogłem wytrzymać, Percy błagam wybacz mi -zaszlochał.
Syn boga mórz spojrzał na swojego przyjaciela z
obrzydzeniem, po czym odwrócił się i zaczął iść, ale Nico biegł za nim.
-Percy proszę-złapał go za rękę ale Percy ją szarpnął.
-Wiesz co… -powiedział spokojnie Percy- Chyba cię nienawidzę.
Po tych słowach
syn Hadesa uciekł zostawiając Pery’ ego samego.
Annabeth nie
mogła uwierzyć własnym uszom i oczom co właśnie zobaczyła i usłyszała. Powoli
wstała i spojrzała gniewnie na Percy’ ego.
-Jak mogłeś mi nic nie powiedzieć?!-krzyknęła.-I jak
mogłeś tak potraktować Nica?!
-Kochanie…
-Żadne kochanie-warknęła Annabeth- Koniec. Nie chcę cię
już znać po tym co zrobiłeś mi i jemu!!! Nigdy nie działałeś pod wpływem emocji
i pożądania? Powinieneś go zrozumieć albo Ochłonąć i pogadać z nim na spokojnie!
Wiesz jaką krzywdę mu wyrządziłeś? Konie z nami.
Po czym odeszła
pewnym krokiem.
W następnym rozdziale zacznie się dziać. Nie martwcie się, nie długo będzie już wątek miłosny.
:) Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania. Z góry przepraszam za błędy ale ortografia i interpunkcja, nie są moimi dobrymi przyjaciółkami.
piątek, 10 kwietnia 2015
Chłopiec, który pokochał nie tego co trzeba...
1.
Gaja pokonana i
uśpiona. Herosom(prócz potworów) nic nie zagraża. Siódemka wielkich herosów
żyje spokojnie w greckim obozie.
Dziś obyła się
huczna zabawa z okazji urodzin Percy’ ego. Oczywiście na plaży. Wszyscy ale
naprawdę wszyscy się bardzo dobrze bawili. Nawet Nico próbował swoich sił w
tańcu. Nie wychodziło mu to dobrze, no ale próbował. Oczywiście Grover postanowił
przynieść alkohol. Większość gości nie była pełnoletnia ale i tak wszyscy pili.
Po pierwszej w nocy wszyscy się ewakuowali do swoich domków. Frank wymiotował w
krzakach, Jason ledwo trzymał się na nogach, a Annabeth uznała, że musi się
uczyć… Tak właśnie działa alkohol na ludzi.
Jedynie Nico oraz
Percy zostali. Posiedzieli jeszcze chwile na plaży, lecz po paru minutach
zaczęło im być zimno.
-Ej Nico-mruknął Percy-Zwijamy się do twojego domku bo
trochę zimno.
-To samo chciałem ci zaproponować-powiedział odrobinę
zniekształconym głosem.
Obaj byli mocno
wstawieni ale chyba najmniej z uczestników imprezy. Nico zaczął co prawda
podrywać lampę po drodze ale ogólnie nie było źle. Weszli do domku syna Hadesa
i zaczęli rozmowę.
Rozmawiali o
przeróżnych rzeczach, poczynając od ulubionych potraw przez ulubionych piłkarzy
kończąc na temacie dziewczyn Percy jednak nabrał się na to, że ulubionym typem dziewczyn
Nica są Azjatki. Nico’ wi nigdy nie spodobała się żadna dziewczyna. Zawsze wolał
Percy’ ego. To, że był homoseksualistą nie sprawiało mu takiego smutku jak to,
że Percy miał piękną dziewczynę, którą kochał nad życie.
Percy i Nico
leżeli na jednym łóżku obok siebie. Z początku Nico’ wi to zbyt nie
przeszkadzało ale potem… Musiał odeprzeć pokusę pocałowania syna Posejdona.
Lecz po jakimś
czasie Percy zasnął. Syn Hadesa przyglądał mu się z zainteresowaniem. Włosy
sterczały mu we wszystkie strony świata, a po brodzie spływała odrobina śliny.
Nico się uśmiechnął. Annabeth opowiadała mu, jak to Glonomóżdżek ślini się podczas
snu. Nie wyglądało to obrzydliwie… Wręcz uroczo.
Syn Hadesa uległ
swojemu sercu i lekko pocałował go w usta. Smakował troszkę słono, jak morze…
Nie pomijając oczywiście smaku piwa w ustach.
Percy za to
odwrócił się z pleców na bok i przytulił Nica we śnie po czym wybąkał:
-Mmmmm… Annabeth…
To dobiło Nica, nie dość, że Percy się do niego przytulał
to jeszcze myślał, że jest Annabeth.
Coraz bardziej nabierał ochoty na powtórne zasmakowanie
syna boga mórz. W pewnej chwili już nie mógł wytrzymać. Przetoczył się na Percy’
ego po czym zaczął go namiętnie całować. Po chwili syn Posejdona zaczął się
opierać, ale Nico nie wzruszył się tym i sznurówkami, które leżały na krześle
obok łóżka związał mu ręce i przywiązał je do ramy łóżka.
Nico niezbyt
zdawał sobie sprawę z tego co robi, ale dalej napastował ciało Percy, ego. Jego
„ofiara” nie mogła nic zrobić, ponieważ miała i spętane ręce i przyćmiony umysł
alkoholem.
Syn Hadesa odważył się zajrzeć w oczy przyjaciela. Były
smutne i zrozpaczone. Nie było wiać w nich gniewu. Ale Nico działał dalej.
Zaczął rozpinać koszulę Percy’ ergo, nie przestając go całować.
Nagle Syn Hadesa
poczuł coś mokrego. Percy… Płakał.
Syn boga mórz nie
sądził, że Nico jest do czegoś takiego zdolny. A najgorsze było to, że Na
miejscu Nica nie ma Annabeth. Kochał ją najbardziej na świecie i nie mógł
pomyśleć co się może zaraz stać. Nie mógł krzyczeć bo nikt by go nie usłyszał.
Kopać też nie mógł bo nie chciał mimo wszystko zrobić krzywdy przyjacielowi.
Jedynie co teraz czuł to było rozczarowanie i smutek.
Dopiero wtedy syn
Hadesa Zorientował się co zrobił. Było mu wstyd… „Jak mogłem coś takiego zrobić…”
zadał sobie w myślach pytanie. Rozwiązał szybko jeden ze sznurków i wybiegł z
domku pozostawiając Percy’ ego samego w rozpiętej koszuli.
Mam nadzieję, że się podobało. Przepraszam za nieliczne błędy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)